wtorek, 25 czerwca 2013

Od Maddy


  Korki. Jak ja ich nienawidzę! Miałam wrażenie, że oszaleję. Szaman jakimś cudem wydostał się z klatki i skakał po fotelach, a Aztek drapał pazurami o klatkę. Normalnie bylibyśmy teraz na spacerze.
 - Tato, ile jeszcze? - zadałam to pytanie bodajże czwarty raz. W tej minucie.
 - Kilka godzin, spokojnie. Zdążymy.
 - O północy?
 - Możliwe...
 Beznadzieja. Była trzecia popołudniu. Staliśmy w korkach, a psy nie dawały mi spokoju. Próbowałam zasnąć, ale na marne. W końcu udało mi się złapać Szamana i posadziłam go sobie na kolanach. Wyrywał się przez pięć minut, później zasnął. Ja też.
   Obudził mnie tata. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej.
 - Jeszcze tylko godzina i będziemy na miejscu - powiedział.
 - Jeszcze tylko dwie godziny do północy - odpowiedziałam mu.
  Kupiłam sobie batona i wyprowadziłam psy. W końcu ruszyliśmy. Zjadłam jeszcze tosty. Gdy dojechaliśmy była 11 w nocy. Światła dookoła budynku się paliły, tak samo jak te w gabinecie dyrektora. Wiedział, że przyjedziemy późno.
 ******po rozmowie z dyrektorem*******
   Dostałam pokój dwuosobowy, ale byłam sama. To tylko po to, żeby nikogo nie budzić. Jutro ma mi zostać przydzielona współlokatorka. Było za późno na spacer, więc poszłam od razu spać (umyłam się rano). Aztek położył mi się w nogach, a Szaman rozłożył się w legowisku borzoja.
  Następnego dnia poznałam pozostałych uczniów i ich psy. Borzoj też chyba nie miał problemu ze znalezieniem przyjaciół, podobnie szczeniak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz