- Nie. A ty masz ochotę na mały wyścig?-powiedziałam.
- Okey. Do stajni.
Kiwnęłam głową. Po chwili ruszyliśmy w stronę stajni wymijając dżewa i krzaczki. Konie pędziły dzikim galopem. Wyprzedzaliśmy się raz po raz. Nagle, gdy wyprzedziłam Arthura, przed Księciem szybko coś przebiegło. Koń wystraszył się i stanął dęba, zrzucając mnie na ziemię, a sam pognał dalej. Leżałam na trawie i po chwili wybuchnęłam głośnym śmiechem.
Arthur?=D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz