-Nic ci się nie stało?-spytałem ją z troską
-Nie...chyba nie
Pomogłem jej wstać i Jeta podpierając się o mnie powoli przeszła w cień drzew i położyła się tam.
Chwilę poleżała, i w końcu się odezwała:
-Elcavo, chyba się zaczyna...
Pierwsza myśl, która przebiegła mi przez głowę, zwaliła mnie prawie z nóg. Z nerwów nie wiedziałem co mam robić.
-To...leż i oddychaj-palnąłem jak jakiś głupek, po czym dodałem-mam po kogoś iść?
(Jeta?) Sorki że takie jakieś, ale nie wiedziałam co dalej xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz