Zaraz po śniadaniu wyleciałem na dwór jak torpeda. Będąc przed ośrodkiem rozejrzałem się dookoła... Nigdzie nie było psów...
Ze spuszczonym łbem wlekłem się w stronę jeziorka.
Będąc na miejscu wskoczyłem do wody i z zapałem pływałem wokół zbiornika.
- Cześć! - Usłyszałem nagle wesołe szczeknięcie
Odwróciłem głowę i ujrzałem obcego mi psa.
- Cześć? - Odpowiedziałem niepewnie
- Jak masz na imię? Jakoś słabo Cię kojarzę.
<Dokończy ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz