wtorek, 26 marca 2013

Od Melody

Obudziłam się wcześnie rano, a raczej obudziła mnie moja siostra skacząc po mnie.
-Sandra! Złaź!-Krzyknęłam na siostrę i zwaliłam ją z łóżka.
-Tata powiedział, że masz natychmiast zejść na dół.-Powiedziała Sandra.
-Po co?-Zapytałam.
-Nie wiem.-Odpowiedziała i wybiegła z pokoju.
 Leniwie wstałam  z łóżka i zaczęłam się ubierać. Kiedy schodziłam na dół zerknęłam na zegarek. Była 5:30. 
 Zeszłam na dół, gdzie zastałam tatę pijącego kawę.
-Dzień dobry, Flavia, cześć tato.-Przywitałam się z gosposią i tatą.-Co chciałeś?
-Ja? Nic. Co miałem chcieć?-Zapytał zbity z tropu.
-Nie...nic nie ważne...-Odparłam patrząc nienawistnym spojrzeniem na śmiejącą się Sandrę.
-Aha...to pa.-powiedział-Flavia nie czekaj z kolacją. Wrócę późno.-Ciągną jeszcze i wyszedł.
-Co panienka sobie życzy na śniadanie?-Zapytała Flavia, wyrywając mnie z zamyślenia.
-Dzięki Flavia, ale sama sobie zrobię śniadanie..-Odpowiedziałam.
-Jesteś pewna?
-Tak, jestem.-Powiedziałam. Gdy Flavia była przy wyjściu, zatrzymałam ją.-Flavia?
-Tak?
-Wiesz może, gdzie jest moja mama?
-Pani Fox wyjechała wczesnym rankiem w delegacje do Francji. Nie będzie jej przez miesiąc.
-Dzięki.-Mruknęłam. Flavia wyszła. "No tak.." pomyślałam "Delegacja..jak mogłam zapomnieć?"
 Zaczęłam przygotowywać sobie śniadanie. Byłam tak rozkojarzona, że przypaliłam dwie patelnie. W końcu zdecydowałam się na kanapki. Kiedy kończyłam jeść do kuchni wbiegła Rozalia. Była trochę ospała. Nasypałam jej do miski karmy, a ta zaczęła łakomie jeść.
-Nie udław się.-Powiedziałam do Rozalii na co zaszczekała radośnie.
 Po godzinie bezczynnego siedzenia postanowiłam trochę potrenować Rozalie. Poszłam do mojego pokoju poszukać smyczy. Weszłam do pokoju, tam w moich rzeczach grzebała Sandra.
-Cześć Sandra.-Powiedziałam do siostry.
-Cześć.-Odpowiedziała. Dopiero po chwili skojarzyłam fakty.
-Sandra co ty robisz w moim pokoju?!-Wrzasnęłam.
-No...,więc ja szukałam...-Nie usłyszała końca, bo wyrzuciłam ją z pokoju.
 Jak już znalazłam smycz (a trwało to zaskakująco krótko w tym bałaganie), znów zeszłam na dół, przypięłam smycz do obroży Rozalii, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Wybrałam się do psiego parku, który leżał nieopodal mojego domu.
 Zaczęłam ćwiczyć z Rozalią różne sztuczki. Ćwiczyłyśmy chyba trzy godziny (jak nie więcej) i zadowolone z efektów poszłyśmy do domu.
 O 22:00, kiedy Sandra dawno już spała, a ja oglądałam telewizję wrócił tata.
-Cześć Melody. Sandra śpi?-Zapytał
-Tak już śpi.-Odpowiedziałam ziewając. Byłam zmęczona ćwiczeniami z Rozalią.
-A ja mam dla ciebie niespodziankę.
-Naprawdę? Jaką?
-Jedziesz do Ośrodka Szkoleniowego i Hodowli psów "Królewska Sfora".
-Nie żartujesz?!
-Nie.
-Poważnie?!
-Poważnie.
-Dzię...-Tata mi przerwał
-Nie dziękuj. Należy ci się. Aha... i to też dla ciebie.-Powiedział wyciągając zza pleców wielką torbę. W torbie były najróżniejsze akcesoria dla psów: obroże, smycze, szelki, frisbee, piłeczki, gryzaki, szczotki, kokardki, wstążki, smakołyki dla psów, miski i wiele innych przyborów.
 Podziękowaniom nie było końca, puki nie powiedział:
-Dość! Uspokój się! Idź się spakuj, bo jutro wyjeżdżamy, a potem idź spać, Ten ośrodek jest daleko, musimy wyjechać o 4:00. Ja cię odwożę.
 Po długiej przemowie mojego ojca poszłam się pakować,a gdy skończyłam poszłam spać.
*Wyjazd*
 Mój budzik zadzwonił o 3:00. Szybko się przygotowałam i biegiem schodziłam po schodach. Przy okazji z nich spadłam. No ale trudno. W pełnym biegu "wleciałam" do kuchni. Flavia przygotowała śniadanie i coś na drogę. Mój tata czytała gazetę, a przy stole siedziała Sandra.
-Co ona tu robi?-Zapytałam mojego tatę.
-Sandra, chce jechać z tobą.
-Po co?-Zwróciłam się do siostry.
-Bo, tak.-Odpowiedziała.
 Zjadłam śniadanie jak tylko mogłam najszybciej, wprowadziłam Rozalie do samochodu i poszłam zadzwonić do mamy. Słyszałam jak mój tata woła:
-Edmundzie, zanieś walizki Melody do bagażnika.
 Mama nie odbierała więc wróciłam do samochodu. Siedziała tam Sandra. Kiedy Edmund wpakował moje bagaże ruszyliśmy, była 4:00. Sandra szybko zasnęła, a Rozalia leżała mi na kolanach.
 Dojechaliśmy około godziny 15:30. Chociaż jechaliśmy długo mi wydawało się, że trwało to 15 min.
-Uważaj na siebie.-Powiedział mój tata.
-Żartujesz?.-Odpowiedziałam.
-Nie żartuję, masz na siebie uważać.
-Nie bój się tato-oznajmiłam-psy mnie nie zjedzą.
-Mówię poważnie.
-No wiem...
-Przejmuję twój pokój.-Wtrąciła się Sandra.
-Chyba w twoich snach-powiedziałam-wzięłam klucz ze sobą.-Wyciągnęłam klucz z kieszeni i pomachałam jej przed nosem.
-No to pa.-Powiedział tata i wsiadł do samochodu.
-Do zobaczenia.-Powiedziałam i ruszyłam w stronę ośrodka.
 Po krótkiej rozmowie z dyrektorem poszłam do przydzielonego mi pokoju. Trafiłam do przytulnego trzyosobowego pokoiku. Mieszkałam w nim z jakąś dziewczyną, której nie znam. Rozpakowałam walizki i poszłam zwiedzać ośrodek. Najbardziej podobał mi się tor przeszkód do treningu agility.
 Wróciłam do pokoju. Dziewczyna, która ze mną mieszkała już spała.Po tak męczącym dniu, gdy tylko położyłam się na łóżku, od razu zasnęłam.
*Następnego Dnia*
 Wstałam dość wcześnie (już trzeci dzień). Przez zasunięte zasłony wkradały się promienie słońca.Ześlizgnęłam się po cichu z łóżka, by nie obudzić mojej lokatorki, podeszłam do okna i otworzyłam je. Chwile tak stałam, aż w końcu poszłam się ubrać. Wyszłam na dwór i pobiegłam po Rozalie. Wzięłam jeszcze tylko swoją lustrzankę. Razem z Rozalią poszłam na tor do agility. Najpierw z nią trenowałam, a później puściłam wolno, żeby pobiegała. Ja w tym czasie robiłam jej zdjęcia.
-Cześć.- Usłyszałam nagle.
-Cześć.-odpowiedziałam-Jestem Melody, a ty?
<Ktoś dokończy?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz